Święto Niepodległości (11 XI 2018 r.)
Drodzy Patrioci!
W tym roku obchodzimy setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Trwała ona jednak zaledwie kilkanaście lat. Potem była II wojna światowa, a po niej czasy komunizmu. W związku z tym już od 1940 roku powstawały struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Zjawiska w swojej skali zupełnie unikatowego w okupowanej Europie. Powstała 300-tysięczna podziemna Armia Krajowa, dowodzona przez generała Emila Fieldorfa (pseudonim „Nil”). Tylko w latach 1943-1944 elitarne jednostki AK zlikwidowały ponad 2 tysiące agentów gestapo, odbiły kilkuset więźniów, zniszczyły ponad 700 kolejowych transportów wojskowych. Następnie, najpierw w Teheranie w 1943 roku, a potem w Jałcie w lutym 1945 roku, USA i Wielka Brytania potajemnie zgodziły się na oddanie Związkowi Radzieckiemu połowy Polski. Nastąpiło więc samorzutne antykomunistyczne powstanie w Polsce, podczas którego zginęło około 200 tysięcy ludzi. Zapadł też wyrok wydany przez Radziecki NKWD (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych) na Polskie Państwo Podziemne. Walka z kolejnym najeźdźcą trwała od 1944-1956 roku. Wielu niezwykłych bohaterskich mieszkańców polskich miast i wsi chciała godnie pracować i żyć. Porzucili więc swoją pracę, swoje domostwa i swoje marzenia, by walczyć o szansę na spełnianie marzeń dla przyszłych pokoleń. Wstępowali więc teraz w kolejne struktury konspiracji – antykomunistycznej. Za to spotykały ich szykany, straszliwe przesłuchania, więzienia i mordowanie.
Witold Borucki skończył Gimnazjum Ojców Salezjanów w Jaciążku. W czasie okupacji niemieckiej walczył w strukturach Armii Krajowej w obwodzie Maków Mazowiecki. Po wojnie nie ujawnił się w 1947 roku. W Stepnie Starej zauważył Annę. Potem poprosił ją o rękę. By nie narażać rodziny, ich rodzice podczas zaręczyn spotkali się w innym umówionym miejscu niż dom narzeczonej. Ślub miał być cichy. Niestety Urząd Bezpieczeństwa otrzymał doniesienie o planach Witka (pseudonim „Dąb”). W porę ostrzeżony Witek zmieniła czas i miejsce ślubu. Skromna kolacja. Anna (już żona) musiała się ukrywać. Wyrobiono jej fałszywe dokumenty. Musiała wyjechać do siostry w Szczytnie. Była już w ciąży. Dwa dni później została aresztowana przez funkcjonariuszy UB. Wlekli ją po piwnicach. Nocne wielogodzinne przesłuchania. Ciągłe pobudki. Pluskwy w celi. Głodzenie było normą. Oficer śledczy wyciągał pistolet i przykładał jej do głowy, krzycząc, że zaraz będzie z nią koniec. Szczuli ją psami. W końcu przewieziono ją do Warszawy na ul. Rakowiecką. Tam 5 maja 1948 roku urodził się syn. Została skazana na 12 lat więzienia za to, że jej mąż się nie ujawnił. Dopiero rok później jej dziecko oddano babci. Jej męża, po obławie grupy agentów, zabito 19 sierpnia 1949 roku. Ciała nie udało się do dziś odnaleźć. Po komendancie Witoldzie (pseudonim „Dąb”) zostało jedno zdjęcie i złoty krzyżyk, który w dniu ślubu dostała od niego żona. Znajdują się na nim wygrawerowane litery od słów: „Jezus, Maryja, Święty Józef, Ratuj Duszę Moją”. Niedawno została odnaleziona w archiwach IPN jeszcze jedna niezwykła pamiątka – list do żony, który nigdy do niej nie dotarł. Po raz pierwszy został przeczytany dwa lata temu przez ich syna Arkadiusza. Syn mógł zrozumieć motywacje ojca. Znalazł odpowiedź na nurtujące go latami pytanie: czemu nie zostawił tego wszystkiego i nie był przy swojej żonie i synu? Bo przecież nie mógł zachować się inaczej. Cóż warta byłaby przysięga małżeńska złożona przed Bogiem, jeżeli złamałaby inną, też złożoną przed Bogiem – przysięga na wierność Ojczyźnie? Ten list to niezwykłe świadectwo miłości, nadziei, wiary i tęsknoty za radością i szczęściem. W jednym z raportów skierowanych do „Administracji Przyszłej Nowej Polski” Witold Borucki (pseudonim „Dąb”) ma świadomość, że nie dożyje wolnej i suwerennej Ojczyzny, ale wierzy, że ten moment nadejdzie, i prosi o pamięć tych, którzy tę walkę prowadzili.