Kazanie na XXII Niedzielę Zw. (31 VIII 2025 r.)
BRACIA i SIOSTRY!
W przyszłą niedzielę zostanie ogłoszonych dwóch nowych świętych - Włochów. Jednym z nich będzie młody Carlo Acutis – ten od cudów Eucharystycznych (mówiłem już o nim wiele razy).
A drugi, to Pier Giorgio Frassati. Frassati urodził się w Turynie
w 1901 roku, w zamożnej rodzinie. Ojciec jego był założycielem
i redaktorem naczelnym dziennika „La Stampa”, senatorem, ambasadorem w Berlinie, a matka była malarką. Pier miał jeszcze rok młodszą siostrę, której córka Wanda wyszła za Polaka (napisała książkę o świętym wuju).
Pier był przystojny i wysportowany, kochał górskie wspinaczki. W 1919 roku rozpoczął studia. Od najmłodszych lat wyróżniał się szczególną wrażliwością wobec potrzebujących. Chciał zostać księdzem, ale nie mając zgody rodziców postanowił zostać kimś w rodzaju świeckiego misjonarza. Zapisał się do kilku organizacji katolickich, a także do włoskiej Partii Ludowej, która promowała zasady życia według encykliki papieskiej „Rerum novarum” papieża Leona XIII z 1891 roku. Pier Giorgio Frassati – ciemnooki, dobrze zbudowany brunet, musiał robić wrażenie na kobietach. Z jednej strony pełen ujmującej delikatności, wrażliwy na piękno przyrody, a z drugiej – wykazujący się siłą i nieustępliwością. Ostro krytykował dochodzących wówczas we Włoszech do władzy faszystów i protestował przeciwko wiązaniu się katolików z nimi. Za to faszyści (jak to faszyści) wdarli się do jego domu i zaczęli go demolować – nawet rzucił się na nich z pięściami. Modlił się godzinami, aby jego rodzice się nie rozeszli. Nawet poświęcił się pracy w ojca gazecie, przez co się nie ożenił. Jako członek Konferencji św. Wincentego większą część czasu poświęcił odwiedzaniu chorych i potrzebujących, którym oddał całego siebie. Zrozumiał, co znaczy mieć serce miłosierne, wrażliwe na najbiedniejszych. Ofiarowywał w ten sposób o wiele więcej niż dary materialne (na które było go przecież stać). Dawał im samego siebie, poświęcał czas, słowa, zdolność słuchania. Jego wiara przekładała się na codzienne zaangażowanie, dyskretną pomoc ubogim, którym służył, nigdy się z tym nie obnosząc. Wierzył, że służąc biednym – służy Chrystusowi. Poznanie Boga, który utożsamiał się z biednymi i odepchniętymi zmienia u niego całkowicie sposób myślenia
i hierarchię wartości. Tylko takie pokorne usposobienie, o którym mowa w dzisiejszej Ewangelii, pozwala widzieć, że Bóg jest dobry
i nieskończenie szczodry i że daje więcej niż o to prosimy.
Piera Giorgia Frassatiego dopadła choroba Heinego-Medina. Zmarł w 1925 roku, w wieku zaledwie 24 lat. Po jego śmierci do domu Frassatich nieoczekiwanie zaczął napływać tłum zabiedzonych ludzi. Dotykali go ze czcią jak relikwie. Na pogrzebie w Turynie były tłumy nędzarzy i biedaków, którym służył. Gdy przed beatyfikacją otworzono jego grób, świadków tego wydarzenia zaskoczył zarówno uśmiech na jego twarzy, jak i ciało, które nie uległo rozkładowi. W 1983 roku Jan Paweł II ogłosił heroiczność jego cnót, a w 1990 roku go beatyfikował, nazywając człowiekiem ośmiu błogosławieństw. Jego relikwie wystawione były w Krakowie
w 2016 roku podczas Światowych Dni Młodzieży.
Dziś Pier Giorgio Frassati swoim zżyciem odpowiada na pytanie stawiane przez młodzież: „Jak być człowiekiem nowoczesnym i równocześnie być chrześcijaninem?”. Przemianę duchową dała mu, jak u Carla Acutisa (również dziś kanonizowanego), miłość Eucharystii, w której uczestniczył każdego dnia i przyjmował codziennie Komunię św.
Cud potrzebny do kanonizacji Piera Giorgia Frassatiego dotyczy uzdrowienia amerykańskiego księdza Juana Gutierreza
z 1917 roku. Jak się okazuje, święci rodzą świętych, a cuda nie tylko się zdarzają, ale są konieczne. 19 października br. papież Leon ogłosi kolejnych siedmiu błogosławionych – świętymi z całego świata. Amen.