Niedziela Misyjna (21 X 2018 r.)
Misjonarz Alojzy Antoni Wanta, urodził się w Wielkim Garcu w 1908 roku. Jego rodzice Bernard Wanta i Maria z domu Klein też mieli ślub w Garcu w 1902 roku. Zakonnik Antoni Wanta miał cztery siostry i brata. Ukończył szkołę zawodową w Gniewie i zdobył zawód stolarza. Pracował w Fabryce Mebli Szwarc w Gniewie. Mając 20 lat postanowił zostać misjonarzem i wstąpił do zakonu misyjnego werbistów w Dolnej Grupie. Tam spełniło się jego marzenie. Po czterech latach nowicjatu, w 1932 roku wypłynął okrętem towarowym na misje do Nowej Gwinei (wyspa koło Australii). Na misje brat Alojzy wypłynął z Holandii, z portu w Rotterdamie. Po drodze statek rozwoził towary (szkło, nawozy sztuczne). Zatrzymał się najpierw w Egipcie. Następnie Kanałem Sueskim oraz przez Morze Czerwone dotarł na Filipiny. Kolejne przystanki to Manila i Hongkong, aż wreszcie po 76 dniach podróży dotarł na wyspę Nowa Gwinea. Tu, oprócz misjonarzy, sióstr zakonnych i tubylców, nowych misjonarzy i siostry zakonne (którzy dosiedli się po drodze) przywitał „biskup terytorium misji” (Niemiec). Na stacji misyjnej brat Alojzy Antoni Wanta, jako wykwalifikowany stolarz, został przeznaczony do prac stolarskich – obrabiał z innym misjonarzem drzewo dla budowy nowych stacji misyjnych. W Nowej Gwinei, gdzie misjonarze muszą wszystko sami sobie sporządzić, względnie sprowadzić, zawsze byli potrzebni bracia zakonni. Do dziś brat zakonny jest tu zakrystianem, głównym kucharzem, musi piec chleb i hostie, być ogrodnikiem, mieć nadzór nad chowem bydła, koni, kur. Czasami musi pełnić też rolę lekarza i dentysty. Bracia są bardzo potrzebni przy zakładaniu i prowadzeniu szkół oraz udzielaniu nauk katechizmowych. Oprócz tego wykonują pracę budowniczego, cieśli, stolarza. Mimo, iż na misjach nie buduje się żadnych pałaców, misjonarze powinni mieszkać w domkach, które dostatecznie chronią ich przed deszczem, słońcem, wiatrami. Ponadto, na misjach trzeba budować kościoły i kaplice, a w tutejszych warunkach pozyskiwanie drewna z kokosowej palmy, drzewa kauczukowego, kakaowego, olejowca, drzewiastych paproci, przy braku wykwalifikowanej siły roboczej tubylców, piłą ręczną lub napędzaną na naftę, gdy z surowych pni trzeba rzezać belki i deski, nie należy do prac łatwych i prostych. W takich warunkach doskonale odnalazł się dobrze przygotowany w zawodzie stolarskim brat Alojzy Antoni Wanta z Wielkiego Garca. Razem z bratem Elpidiuszem zbudowali wielki budynek dla misjonarzy, na jednej ze stacji kościółek oraz z innymi robotnikami drewnianą katedrę (z powodu występujących tu częstych katastrofalnych trzęsień ziemi zbudowano ją z mocnego drzewa). Od chwili przybycia na pierwszą stację misyjną brat Alojzy Wanta pracował w stolarni aż do przybycia Japończyków w roku 1942, którzy przez Nową Gwineę zamierzali dostać się do Australii. Większość stacji misyjnych została wówczas przejęta przez żołnierzy japońskich, którzy niekiedy zmuszali misjonarzy i siostry zakonne do pracy na rzecz armii japońskiej. W czasie okupacji japońskiej brat Alojzy Wanta z Wielkiego Garca pozostawał w swym stolarskim warsztacie. Zdarzyło się, że był przywiązany przez Japończyków na całą dobę do drzewa kokosowego, za to, że nie chciał dać żołnierzowi japońskiemu swego dłuta. Z chwilą zbliżania się wyzwoleńczej armii amerykańskiej, Japończycy kilkakrotnie przerzucali wszystkich ze stacji misyjnej w inne miejsca. W końcu załadowali wszystkich na okręt i uciekając, posłużyli się nimi jako „żywą tarczą”, gdyż nikomu nie pozwolili zejść na dolny pokład. 6-go lutego 1944 roku nadleciały samoloty amerykańskie i zbombardowały okręt. W wyniku masakry natychmiastową śmierć poniosło 68 osób z misji oraz 20-tu Japończyków. W wyniku poniesionych ran i braku odpowiedniej pomocy lekarskiej, zmarł także ciężko ranny misjonarz z Wielkiego Garca. Chociąż pierwszą jego pracą na misjach było wykonanie trumny – sam się jej nie doczekał. Pochowano go w Oceanie Spokojnym koło Nowej Gwinei. Werbiści upamiętnili go na trzech pamiątkowych tablicach (Pieniężno, Górna Grupa) wśród swoich męczenników z czasów II wojny światowej. Nie doczekał się jednak procesu beatyfikacyjnego. O to musi się starać jego zakon.