Wielka Sobota 2025
BRACIA i SIOSTRY!
Jak wyglądał poranek zmartwychwstania? Rzymski historyk antyczny Tacyt, opisując sytuację w Palestynie za panowania cesarza rzymskiego Tyberiusza (zm. w 37 roku n.e.), stwierdza: „sub Tiberio, quies” – „pod Tyberiuszem był spokój”. Historyk nawet nie wyobrażał sobie, jaki żar wywołały kazania Jezusa z Nazaretu i jak zmieniło świat to, co dokładnie się stało w Wielki Piątek w Jerozolimie, kiedy prokurator w Judei Poncjusz Piłat wydał wyrok skazujący na Jezusa, a wszystkim wydawało się, że „dalej jest spokój”. Aż tu ktoś idzie na cmentarz zobaczyć grób. Jak czytamy w Ewangelii według św. Łukasza: „W pierwszy dzień tygodnia niewiasty poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu został odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa”. No i się zaczęło. „Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniąco białych szatach”. I ogłaszają: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj: zmartwychwstał”. Choć wydaje się, że tego wczesnego ranka, gdy jeszcze było ciemno, nic się nie zmieniło – zmartwychwstanie przywraca ludziom życie. Dlatego na niektórych starych krzyżach pod stopami Jezusa jest czaszka. Symbolizuje ona praojca Adama, który zostaje uwolniony od winy grzechu pierworodnego. I otworzyły się niebios bramy. Tylko to nie my pukaliśmy, ale Pan Jezus zapukał z wysokości krzyża i razem z Nim – Bóg Ojciec wpuścił wszystkich, którzy uwierzą w Jego zmartwychwstałego Syna. Myślę teraz o tej scenie, jak czytamy u Łukasza: „Jednakże Piotr wybrał się o pobiegł do grobu; schyliwszy się, ujrzał same tylko płótna. I wrócił do siebie, dziwiąc się temu, co się stało”. Czyli „ujrzał”
i zmroziło go. Wstrząsnęło nim – nie tylko fakt, że grób był pusty, ale „ujrzał same tylko płótna”. Co w tym dziwnego? Jak w innych Ewangeliach jest to zaznaczone: sposób ułożenia płócien. Przesławny całun (nazywany dzisiaj turyńskim) to długie płótno, w które zawija się zmarłego, w poprzek przywiązując go cienkim paskami. Nie można z niego wydobyć ciała bez rozwiązania opasek. Co zobaczył Piotr. Po prostu wyglądało to tak, jakby ciało wyparowało, a nierozwiązane płótna samoczynnie opadły.
Pusty grób to prawdziwy cud, w który trzeba uwierzyć. Zmartwychwstanie to coś, co wymyka się naszej logice, ale pewne są dwie rzeczy: to, że nie ma Go tu (czyli w grobie), oraz to, że On żyje – bo za chwilę spotka się z uczniami, wypowiada ich imiona, mówi do nich, pozwala się dotknąć. Jest obecny. Cud.
7-go marca 1942 roku w szpitalu w Gdańsku, w opinii świętości, umiera biskup Konstanty Dominik. W chwili przejścia do wieczności, przy łożu sługi Bożego, biskupa sufragana z Pelplina, obecne były jedynie osoby najbliższe: rodzona siostra Cecylia, siostry zakonne boromeuszki, pracujące w szpitalu. W chwili agonii jedna z zakonnic zbliżyła się do umierającego biskupa prosząc go, by dał im znak, że powrócił do domu Ojca. W tej samej chwili
w szpitalu umierał niemiecki żołnierz, który nie chciał się pojednać z Bogiem. Siostry prosiły biskupa, aby wstawił się za nim i wyprosił dla niego spowiedź. – „Jeżeli Bóg mi pozwoli, wówczas dam wam znać” – miał powiedzieć sługa Boży biskup Konstantyn. Kiedy biskup umarł, do jego pokoju weszła z rozpędem pielęgniarka mówiąc, że ów żołnierz prosi o księdza i spowiedź. Niemiec umarł trzy godziny po biskupie Dominiku, pojednany z Bogiem.
Ktoś inny podaje, że biskup miał jeszcze na koniec wyszeptać, że widzi swoich współbraci kapłanów, aresztowanych w czasie krwawej „Pelplińskiej jesieni”, 20 października 1939 roku – idących mu naprzeciw. Zdjęcie zrobione już po śmierci biskupa przedstawia pełne spokoju oblicze zmarłego. To klimat nie końca, ale przejścia. Ciało biskupa pochowano obok kościoła pojezuickiego
w Gdańsku Oruni. 4-go marca 1949 roku dokonano ekshumacji jego zwłok i przewieziono na cmentarz
w Pelplinie. Zwłoki świątobliwego biskupa były nieomal nietknięte rozkładem, mimo, że trumna zaczęła się już rozpadać.
Jednakże Piotr wybrał się i pobiegł do grobu; schyliwszy się, ujrzał same tylko płótna. I wrócił do siebie, dziwiąc się temu, co się stało.