Boże Narodzenia (Pasterka) 2019 roku
BRACIA i SIOSTRY!
Gdy 10 sierpnia 1810 roku cesarzowa Maria Ludwika, żona cesarza Napoleona, miała urodzić pierwsze dziecko, cały Paryż, a nawet cała Francja czekały w napięciu na to wydarzenie. Do pałacu w Wersalu udawali się po wiadomości książęta i generałowie, przybywały tam hrabiny i damy dworu, gotowe do świadczenia usług matce i dziecku. Przygotowano dwa łóżka: jedno niebieskie, do którego miało być złożone dziecko, o ile będzie chłopcem, a drugie czerwone – dla ewentualnej dziewczynki. Mieszkańcy Paryża ofiarowali kołyskę ze złota i bardzo drogiej kości słoniowej. Wyprawka zaś dla dziecka kosztowała 300 tysięcy franków. W końcu po długim oczekiwaniu oznajmiono Napoleonowi, że urodził się chłopiec i będzie miał następcę tronu. Uradowany cesarz podał dalej wiadomość. Dla uczczenia tych narodzin wojsko oddało 101 salw armatnich. Mieszkańcy Paryża, zgromadzeni na placach, głośnymi okrzykami powitali to wydarzenie. Dziecku nadano imię Napoleon II. Dziecko to, jak wiadomo z historii, nie było szczęśliwe. Napoleon, jego ojciec, w parę lat później przegrał wojnę, został pozbawiony tronu i wygnany z kraju. Sam zaś Napoleon II zmarł w 21 roku życia.
Jakże ubogo w porównaniu do dziecka cesarskiego przedstawiają się narodziny Pana Jezusa. W Nazarecie św. Józef z pewnością przygotował skromną kołyskę z drzewa. Maryja zaś zatroszczyła się o wyprawkę potrzebną dla mającego narodzić się chłopca. W odróżnieniu bowiem od innych matek, Maryja wiedziała, że urodzi chłopca a nie dziewczynkę, gdyż wcześniej zapowiedział Jej to Anioł. Jednak Dziecko Jezus nie mogło skorzystać z tych skromnych wygód przygotowanych w Nazarecie. Maryja bowiem na niespodziewany rozkaz cesarza Rzymskiego musiała udać się do Betlejem na spis ludności. Na spis do Betlejem przybyły tłumy potomków króla izraelskiego Dawida. Z pożywieniem (prawdopodobnie) nie było większych trudności, bo każdy wziął z sobą prowiant na parę dni. Natomiast wielkie trudności przedstawiała sprawa noclegu. Hotelów tam nie było. Bogaci szli do przyjaciół bądź znajomych, a przede wszystkie mogli złożyć hojny podarunek przyjmującemu gospodarzowi. Dla mniej zamożnych było trochę miejsca w tak zwanej gospodzie. Święty Józef nie był człowiekiem zamożnym, więc nie znalazł noclegu w żadnym z domów ani w gospodzie. Nadto towarzyszyła mu Maryja, oczekująca dziecka, stąd jeszcze mniej chętnych było do udzielenia im gościny. Zapewne któryś z mieszkańców, mających trochę dobrego serca, wskazał im położoną za miastem grotę, przeznaczoną dla krów i owiec. Tam też, w tej ubogiej stajence, przyszedł na świat Jezus, Syn Boży i nasz Zbawiciel. Maryja radowała się, patrząc na małego Jezusa i dziękował Bogu za ten piękny dar, dany Jej i nam wszystkim. Tylko Bóg mógł zaryzykować taki kształt objawienia swej miłości w stosunku do ludzi i do całego świata. Zechciał On oddać się w ręce człowieka jako Dziecko. Gdy mówimy o miłości, najczęściej akcentujemy gest przyjęcia. Miłość przyjmująca, spiesząca z pomocą. Objawia ona swą siłę w przyjmowaniu innych, w udzielaniu pomocy. W takim kształcie miłości odnajdujemy rodziców przyjmujących dziecko, męża przyjmującego żonę i żonę przyjmującą męża, wychowawcę przyjmującego wychowanka i pielęgniarkę spieszącą z pomocą choremu. Dziecko objawia swoją miłość w bezradności czekania i w całkowitym zdaniu się na dorosłych. Ono może jedynie przeżywać radość przygarnięcia i gorycz odrzucenia. Bóg przyszedł dziś do nas jako Dziecko i czeka na przyjęcie. Dlatego dziś miliony ludzi przychodzą do kościołów we wszystkich zakątkach ziemi, aby uczcić przyjście na świat Jezusa, choć 2019 lat temu, w historycznym dniu narodzenia Chrystusa, przy Jego żłóbku w Betlejem znalazło się zaledwie kilku, może kilkunastu pasterzy. Tylko oni zostali powiadomieni przez aniołów o narodzeniu Jezusa, nie król Herod, nie arcykapłani, nie faryzeusze. Bóg okazał tu swoje upodobanie do zwykłych ludzi. Podobnie przychodzi dziś do nas w każdej mszy św. Amen.