Kazanie na XXX Niedzielę Zwykłą (27 X 2019 r.)
BRACIA i SIOSTRY!
W swoim nauczaniu i działalności Chrystus spotykał na każdym kroku faryzeuszy. Jego nauka rodzi się często w toku dyskusji z nimi. Zwykle jest przeciwstawieniem się ich poglądom i postępowaniu. Ale bywało, że Chrystus dostrzegał wśród faryzeuszy także ludzi dobrych.
Do specjalistki w dziedzinie pedagogiki zgłasza się po poradę kobieta w średnim wieku o dość gwałtownym temperamencie. Opowiada zgnębiona, że już od dwóch tygodni nie rozmawia z mężem i synem. A zaczęło się od tego, że jej szesnastoletni syn, przerzucając na pianinie nuty, potrącił porcelanową figurkę. Ona, słysząc brzęk tłuczonej porcelany, wbiegła do pokoju i uderzyła syna w twarz. W tym momencie wszedł mąż i widząc, co się dzieje, uderzył ją. Pyta, pedagoga, co ma robić, aby zakończyć konflikt. Pani pedagog nie sugeruje jej jakiegoś zabiegu w duchu Freuda i psychoanalizy, ale radzi po chrześcijańsku, żeby serdecznie porozmawiała z mężem i synem, biorąc całą winę na siebie i przeprosiła ich.
Nikomu nie przychodzi łatwo przejść z pozycji faryzeusza oskarżającego innych na pozycje celnika uznającego swą winę. Z pewnością nie przyszło to łatwo i wspomnianej kobiecie. Jednak przezwyciężyła się i poszła za radą pedagoga. Po kilku dniach pani pedagog otrzymał list tej treści: Dziękuję. Zrobiłam, jak Pani radziła. Popłakaliśmy się wszyscy. Obydwaj są teraz dla mnie tacy dobrzy. Mąż mi powiedział, że chciał wyprowadzić się z domu, ale teraz już nie ma o tym mowy. Jemu też było przykro. Wszędzie, a zwłaszcza w życiu rodziny, nie może być prawdziwej miłości i zgody bez szczerego uznania własnej winy, gdy źle postąpiliśmy. Stąd, jeśli w jakiejś rodzinie nie słyszy się od czasu do czasu słów: Przepraszam, że się uniosłem, czy uniosłam. Proszę mi wybaczyć, że byłem zbyt surowy, że nie dotrzymałem danego słowa, to można przypuszczać, że mamy do czynienia ze świętymi albo z naśladowcami faryzeuszy. Takie słowa dzieci powinny słyszeć w domu. Rodzice nie są świętymi. A jeśli za wszelką cenę, również za cenę prawdy, będą bronić swych poglądów i postępowania, ogromnie utrudni to, a nawet uniemożliwi dzieciom szczerość wobec nich, prawdomówność, przyznanie się do winy i przepraszanie. Dziecko nie zrobi tego, czego nie dostrzega u rodziców. Przyznanie się do błędu lub winy, również wobec własnych dzieci, i przeproszenie jest stwierdzeniem, że jesteśmy tylko ludźmi, ale jednocześnie ludźmi dobrymi, nie faryzeuszami. Takie postępowanie nie umniejszy autorytetu i szacunku dzieci wobec rodziców, przeciwnie, powiększy. Amen.