13. Niedziela Zwykła (30 VI 2019 r.) C
BRACIA i SIOSTRY!
Jan i Jakub, synowie Zebedeusza, należą do pierwszych uczniów, których wybrał Jezus. Mają wiele cech dodatnich, a wśród nich pobożność i głęboką wiarę. Chrystus docenił ich, gdy razem z Piotrem zabrał ich ze sobą na Górę Tabor i tam się wobec nich przemienił, ukazując im chwałę zmartwychwstania i nieba. Bierze ich także ze sobą, udając się na modlitwę w Ogrójcu w Wielki Czwartek. Mieli oni jednak dużą wadę. Mieli żywy, gwałtowny temperament, skłonny do wybuchów gniewu. Chrystus nazwał ich nawet synami gromu. W dzisiejszej Ewangelii widzimy wybuch tego gniewu. Chrystus idzie z uczniami na święta do Jerozolimy. Przechodzą przez Samarię. Samarytanie odmawiają im jednak gościnności. Jan i Jakub nie panują nad sobą z oburzenia. Proponują: Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich? Zdawało się im, że Chrystus, który czynił tak wielkie cuda, mógłby pomóc im w ukaraniu Samarytan. Chrystus odmawia. Chrystus był przeciwny wszelkiemu ogniowi na kogokolwiek.
We wrześniu ubiegłego roku (2018 r.), na Sycylii (we Włoszech), w Palermo papież Franciszek ogłosił świętym księdza Giuseppe [Pino]. Pięć lat wcześniej (2013 r.) Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym. Tenże ksiądz w 1993 roku został zastrzelony przez miejscową mafię za to, że uczył młodzież lepiej żyć i chodzić z podniesioną głową. Tego mafia nie mogła mu wybaczyć. Raj na jednej ulicy i piekło za rogiem, spokojne życie i mafijne porachunki na włoskiej sycylijskiej wyspie, w mieście Palermo. Ks. Pino katechizował. Nie siedział w pokoju nauczycielskim, tylko był z uczniami na korytarzu. Nie było dla niego tematów tabu. Młodzież uczył nie zadowalać się miernością i mieć swoje marzenia. Pracował w najbardziej niebezpiecznej dzielnicy Palermo. Ks. Pino doskonale orientował się w terenie, ponieważ w tej dzielnicy urodził się i wychowywał. Osobiście znał wielu mafiosów, wiedział jak działają struktury mafii i znał jej język. Zostając proboszczem w tej dzielnicy, zaczął siać ziarna Ewangelii. Chciał przemieniać mafijną mentalność. W świecie, gdzie królowało kłamstwo, przykrywająca zbrodnie zmowa milczenia, głosił Chrystusa. Mówił o prawdzie, która czyni wolnymi i pozwala chodzić z podniesionym czołem. A to, sycylijskiej Cosa Nostry, zarezerwowane było tylko dla pnących się po szczeblach mafijnej struktury tzw. „ludzi honoru”. Z własnego doświadczenia wiedział, że wielu chłopaków staje się mafiosami z nudów. Nie chodząc do szkoły, nie mają żadnych zajęć ani nawet porządnego boiska, trafiają na mafijne szkolenia w strzelaniu czy rozbojach. Bieda sprawia, że stają się kurierami rozprowadzającymi narkotyki. Ks. Pino chciał to zmienić. Zaczął od zorganizowania boiska. Między jednym meczem a drugim rozmawiał z chłopcami o życiu. Kiedy chłopcy myśleli tylko o tym, jak coś ukraść, on pytał o ich marzenia. Gromadził wokół siebie współpracowników, by budować więcej dobra. To później poskutkuje tym, że jego oprawca po dokonanym na księdzu zabójstwie zacznie współpracować z wymiarem sprawiedliwości. Zabójca wyznał, że zmieniły go uśmiech i spokojne spojrzenie kapłana, gdy do niego celował.
Od śmierci ks. Pino wiele się zmieniło na dobre i ludzie mają już coraz częściej inne punkty odniesienia niż tylko mafia. Odwiedzając w 2018 roku jego dzieło, papież Franciszek przypomni Sycylijczykom, że lepszy świat jest naprawdę możliwy. Dodał: Nie można wierzyć w Boga i uciskać brata. Jako ostatnie sukcesy ks. Pino należy wymienić otwarcie ośrodka pomocy kobietom w ciąży i samotnym matkom oraz przedszkola. Inni, bogaci, naśladowali go. Również zakładali podobne ośrodki czy inwestowali w misje w Afryce. Nad wejściem do jednej z takich misji widnieje napis: Projekt sfinansowany przez Opatrzność: przez wszystkich ludzi dobrej woli. A w życiu takiego ośrodka nie czuć tu nerwów czy niepotrzebnego aktywizmu. Wszystko swój początek bierze w modlitwie. Amen.