12 Niedziela Zwykła (23 VI 2019 r.) C
BRACIA i SIOSTRY!
Obecnie rzeczą modną jest ankieta. Dziennikarze, ankieterzy wciąż pytają czytelników czy zwykłych przechodniów na ulicy, co myślą o danym problemie albo o znanym powszechnie człowieku. W tych ankietach nie zabrakło również pytania: Kim jest dla ciebie Chrystus, za kogo Go uważasz, co sądzisz o Nim? Tego rodzaju ankietę na temat swej osoby przeprowadził Chrystus, pytając uczniów pod Cezareą Filipową: Za kogo uważają Mnie tłumy? Apostołowie powtórzyli zasłyszane wśród ludzi opinie: Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. Gdy padło drugie pytanie: A wy za kogo Mnie uważacie? Uczniowie są zakłopotani i nie odpowiadają już wszyscy jak na poprzednie. Wiedzieli, że nie może być Janem Chrzcicielem, bo słyszeli na własne uszy, że on uważał Chrystusa za kogoś o wiele większego od siebie, za kogoś, komu nie był godzien nawet rozwiązać rzemyków u sandałów. A co do Eliasza, to Jezus im powiedział, że rolę proroka w przygotowaniu dróg Mesjaszowi spełnił już Jan Chrzciciel. Nie mogli Go też uważać, jak niektórzy Żydzi, za jednego z proroków. Patrząc na nadzwyczajne cuda swego Mistrza i słuchając Jego nauki, opinia stawiająca Go na równi z prorokiem, wydawała im się nie odpowiadająca temu, co widziały ich oczy. Chrystus wydawał im się kimś innym, bez porównania większym. Ale kim? Pod natchnieniem Bożym Piotr odpowiada w imieniu grona apostołów: Za Mesjasza Bożego.
A kim dla mnie jest Chrystus? Dobrze ilustruje to list pewnej Włoszki do katolickiego czasopisma: Opuścił mnie mój mąż i odszedł z tancerką, zostawiając samą z trzema córkami w wieku szkolnym. Ten fakt spowodował, że żyłam w ciągłym lęku i rozpaczy. W głębi duszy odczuwałam potrzebę kogoś obok siebie, kogoś, kto pomógł by mi rozwiązać również problemy ekonomiczne, które od razu się pojawiły. W tym stanie ducha przeżyłam wiele dni. Pewnego dnia, wracając do domu i przechodząc koło kościoła, postanowiłam wejść do niego. Ujrzałam konfesjonał i, nie myśląc, znalazłam się u kratek. Co powiedziałam, nie pamiętam. Wiem tylko, że byłam zrozpaczona. Ksiądz wysłuchał mnie, zrozumiał i, nie mówiąc wiele, okazał życzliwość. Poradził mi, abym przez tydzień przyjmowała Komunię św., a potem wróciła do konfesjonału i podjęła ważną decyzję. Jednak, mimo mej słabości duchowej Bóg pomógł mi wytrwać w postanowieniu. Po tygodniu wróciłam do tego księdza, ale właściwie nie potrzebna mi już była jego rada. Moje sumienie mówiło mi jasno i mocno, co mam robić. Po tygodniu bliskiego kontaktu z Jezusem spostrzegłam, że jestem bardziej pogodna, odzyskuję spokój, wykonuję moje obowiązki. Moje córki patrzyły na mnie ze zdziwieniem. W życiu tej kobiety Chrystus stał się kimś ważnym. Przede wszystkim zbliżyła się do Chrystusa przez Eucharystię. Codzienna pamięć o Jego obecności pozwoliła jej przeżyć trudne chwile, pomogła zwyciężyć uczucie osamotnienia i nie szukać oparcia w jakimś mężczyźnie, wbrew nauce Kościoła. W trudnościach tym bardziej nie powinno się zrywać kontaktu z Chrystusem, ale przez modlitwę, uczęszczanie na mszę św., być z Nim. Pamiętajmy: Chrystus nie wpływa na nasze postępowanie bez naszej współpracy. Wiara w Niego i życie według Ewangelii wymaga od nas często dużo wyrzeczeń, codziennego przezwyciężania egoizmu. Popatrzmy jeszcze raz na św. Piotra. Gdy tłumy wielbiły jego Mistrza, a nawet chciały obwołać królem, łatwo mu było wierzyć w Jego mesjańskie posłannictwo. Ale gdy został aresztowany i apostołom groziło to samo, wówczas na podwórzu arcykapłana trzykrotnie powiedział: Nie znam tego człowieka. Niech nam nigdy nie zabraknie odwagi, aby stanąć w obronie Chrystusa i Jego nauki. Nie pytajmy, jak wspomniani na początku ankieterzy: Co sądzę o Chrystusie? Ale zapytajmy siebie: Co Chrystus sądzi o mnie? Amen.