Niedziela Miłosierdzia Bożego (28 IV 2019 r.)
Błogosławiony, kto pokłada ufność w Bogu.
BRACIA i SIOSTRY!
Miłość Boga i bliźniego winna ujawniać się w uczynkach miłosiernych, tak względem ciała, jak i względem jego duszy. Nędza duszy wiedzie zwykle w orszaku swoim różne cierpienia, gorycze, a często upadek ducha, zapomnienie o Bogu i poddanie się występkom. Wielu ubogich duchem nie chodzi do kościoła, całymi latami nie chodzi do spowiedzi. Takich – jak mówi jeden z uczynków miłosiernych względem duszy – trzeba upominać. Prawdziwie zaś ubogich duchem należy podnosić na duchu, nakłaniać ku Bogu, nakłaniać do przyjęcia sakramentów, gdyż bardzo cierpią duchowo! Wiele jest cierpień, które są nie tylko owocem grzechu, ale też narzędziem Bożym do uświęcenia dusz. Każdy człowiek musi cierpieć, by odpokutować za grzechy, stać się podobnym do Zbawiciela na krzyżu. Ale są ludzie, którym dostaje się większa miara tych cierpień w udziale, bo tylko taka miara zdoła ich nawrócić, przez takie doświadczenie życiowe oczyścić i udoskonalić. Nie jest rzeczą łatwą cierpieć dobrze: dla wielu boleść jest rzeczą straszną. Toteż miłość bliźniego winna nakłaniać nas, byśmy grzesznych upominali, nieumiejętnych nauczali, wątpiącym dobrze radzili, pocieszali strapionych i więźniów, chorych nawiedzali, a słabych przygarniali. Z uczynków miłosiernych co do duszy dla wielu najtrudniejsze jest „krzywdy cierpliwie znosić i urazy darować”. To znaczy inaczej: stać pod krzyżem! Aby siebie przezwyciężyć pod tym względem, trzeba rozważać miłosierdzie Boże względem nas i prosić Boga o pomoc. Mamy tu do czynienia z cnotą ufności Bogu. Trzeba ufać Bogu oraz zastanowić się nad wzniosłością i pięknością tej cnoty, która jest najwyższą ozdobą człowieczeństwa, naszej ludzkiej godności. Istnieje legenda, że wszystkie cnoty, na czele ze sprawiedliwością, postanowiły opuścić ziemię, splamioną tylu występkami, a odejść do nieba. Zebrały się wszystkie razem i ruszyły do bram niebieskich. Bramy jednak były zamknięte i odźwierny nie chciał ich wpuścić, zapytując: <Dlaczego tak szybko wracają z ziemi?> Nie można już dłużej na ziemi wytrzymać – odrzekły – każda cnota jest tam poniewierana, a grzechy jak powódź zalewają świat. <Wejdźcie – odrzekł odźwierny – tylko ty, ufność, wracaj na ziemię, by biedny człowiek nie popadł w rozpacz wśród tylu pokus i cierpień>. Tak ufność zwiastuje, że Bóg jest miłosiernym Ojcem. Ufność w miłosierdzie Boże jest uznaniem wszechmocy, dobroci i litości Stwórcy. Przez takie uznanie składamy Bogu hołd najwyższy, który otwiera bramy nieba i sprowadza na duszę liczne łaski Boże. Kto zaś ufa nie Bogu, lecz sobie, swemu rozumowi, stosunkom, bogactwom (o czym mowa w dzisiejszej Ewangelii), ten stawia tamę miłosierdziu Bożemu. Ufność daje męstwo i siłę do wytrwania w najtrudniejszych okolicznościach życia. Dlatego święty Jan Chryzostom nazywa ufność hełmem, który zasłania duszę przed pociskami nieprzyjaciół. Ufność w miłosierdzie Boże chroni nas przed atakami piekła.
W „Dzienniczku” św. Siostry Faustyny Kowalskiej czytamy: Kiedy weszłam na chwilę do kaplicy, powiedział mi Pan: <Córko moja, pomóż mi zbawić pewnego grzesznika konającego. Odmów za niego Koronkę, której cię nauczyłem. Kiedy zaczęłam odmawiać Koronkę, ujrzałam tego konającego w strasznych mękach i walkach. Bronił go Anioł Stróż, ale był jakby bezsilny wobec wielkości nędzy tej duszy. Całe mnóstwo szatanów czekało na tę duszę. Jednak podczas odmawiania tej Koronki ujrzałam Jezusa w takiej postaci, jak jest namalowany na Obrazie. Te dwa Promienie, które wyszły z Serca Jezusa ogarnęły chorego, a moce ciemności uciekły w popłochu. Chory oddał ostatnie tchnienie spokojnie. Kiedy przyszłam do siebie – pisze siostra Faustyna – zrozumiałam, jak ta Koronka ważna jest przy konającym, ona uśmierza gniew Boży. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Ufność przyrównują do latarni morskiej, która wskazuje rozbitkowi, że brzeg jest blisko, i że może do niego przypłynąć. Jezu, ufam Tobie!